Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 JEDNA NOC by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/20, 4:59 pm    Temat postu:

czemu Ci go zal?? sam chcial nikt mu nie kazal pchac sie z Kelly do łożka. niech ma sie na bacznosci i wiecej nie skrzywdzi Cruz lol fajnie wlasnie ze zamotalas nudno by bylo gdyby wszystko bylo ok Wink

[quote="Cruz]Wiecie, może mam wenę, ale tylko do tego opowiadania, a inne jakoś mi nie idą... A chyba powinnam w końcu coś naskrobać, nie?
[/quote]

wazne ze piszesz choc to jedno bo ciezko sie zyje bez Twoich opowiadan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/21, 3:03 am    Temat postu:

JESTEM WŚCIEKŁA!!!!!! NAPISAŁAM OSTATNIĄ CZĘŚĆ TEGO OPOWIADANIA, NAWET FAJNIE WYSZŁA, ALE WIECIE CO??? KOMP MI SIĘ TAK ZAWIESIŁ, ŻE NIE MOGLAM TEGO NIGDZIE ZAPISAĆ I SZLAG TO TRAFIŁ!!!!!!!!!!!!!! BOŻE, A BYŁO JUŻ TAK DOBRZE!!!!!!! A TERAZ WSZYSTKO MUSZĘ PISAĆ OD NOWA!!!!!!!!!!! NIE WIEM CZY DAM RADĘ, ALE POSTARAM SIĘ NA JUTRO, CHOCIAŻ W TEJ CHWILI MAM SERDECZNIE DOŚĆ (PISAŁAM TĄ CZĘŚĆ TROCHĘ, A TERAZ MNIE CHOLERA JASNA BIERZE, GŁUPI KOMP!!!!!!!!!!!!!)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/21, 11:34 am    Temat postu:

och nie porazka a juz myslalam ze cos sobie przeczytam Sad ale ostrzegałam ze kompy sa wredne i zebys go nie nazywała struchem lol
mam jednak nadzieje ze sie nie poddasz i ze jednak napiszesz dalej.
a własnie bo jesli pisalas w wordie i zawiesil Ci sie w trakcie pisania to musi byc gdzies na kompier jako dokument odzyskany. to nie bedzie pelna wersja tego co pisalas ale zawsze cos Very Happy ja tak mam przynajmniej na swoim wiec głowa do gory Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/07/21, 1:50 pm    Temat postu:

Napisałam w końcu ostatnią część tego ficka. Byłaby już wczoraj, ale jest dopiero dziś. Jak obiecałam - happy end, mam nadzieję, że dla wszystkich Very Happy I mam nadzieję, że choć trochę się spodoba, chociaż chyba trochę przesłodziłam (nie mogłam się powstrzymać, jakoś samo poszło) Wink Czekam na komentarze, które mogłyby jakoś podsumować tą część i całe opowiadanie.






Uuuu... Ale mnie boli głowa!!! Cholera jasna, zaraz nie wytrzymam! Głowa mnie boli! Boli to za mało powiedziane... Za chwilę eksploduje!!! Uch... "Weź to" - mówi Rose, podając mi dwie tabletki aspiryny. Uśmiecham się do niej z wdzięcznością i biorę pigułki, które popijam ciepłą herbatą, jaką dla mnie przygotowała. Wow, to niesamowite, jaką Bosco ma cudowną matkę. Jest taka opiekuńcza i troskliwa. Nie to, co moja. Moja mama niby wzięła mnie i Lettie do siebie, ale tak naprawdę to się dla niej nie liczyłyśmy. Zawsze najważniejsi byli dla niej jej coraz to nowi faceci i to im poświęcała całą swoją uwagę. To ja opiekowałam się Lettie, zaprowadzałam ją do szkoły, pomagałam odrabiać lekcje, sprzątałam w domu... Robiłam wszystko. Ale nie potrafiłam uchronić siostry przed narkotykami i to dlatego nie ma jej przy mnie. Nie ma jej ze mną w najważniejszy dzień mojego życia. Przecież za cztery godziny biorę ślub! To mój wielki dzień, a jestem całkiem sama, nie mam nikogo, kto by mnie nawet odprowadził do ołtarza. Co prawda Holly stwierdziła, że odprowadzanie do ołtarza to bardzo szowinistyczny zwyczaj - ojciec oddaję cię mężowi, jak jakąś rzecz. Może jest w tym trochę racji? Co nie zmienia faktu, że jestem sama. No może niezupełnie, bo mam przecież Billy`ego! Kurde, przecież to mój brat! Ale tak dawno go nie widziałam, że aż nie mogę uwierzyć, że jest. Ale jest. I dobrze. I dobrze, że jest przy mnie także Rose, która stawia mi na kolanach tacę wypełnioną ciepłymi naleśnikami z czekoladą i dżemem. Patrzę na nią z wdzięcznością. "Dziękuję" - mówię, uśmiechając się do niej. Ona również się uśmiecha i mówi, wskazując na tacę: "Powinnaś się porządnie najeść." Przytakuję i zakładam włosy za ucho. Patrzę na porcję tych naleśników... Hmmm... Nie za dużo? W życiu tyle tego nie zjem! "Dobra, ale tylko pod warunkiem, że mi z tym pomożesz, bo inaczej nie zmieszczę się w sukienkę" - mówię wesoło, wskazując na tacę. Rose tylko się uśmiecha i obie zaczynamy jeść.

***

"Jak wyglądam?" - pytam, przeglądając się w lustrze i poprawiając garnitur. Mikey tylko wznosi oczy do góry i zaczyna narzekać: "Boże, Mo! Pytałeś się o to już chyba z dziesięć razy! Gorzej jak baba..." Uśmiecham się tylko pod nosem i daję mu lekkiego kuksańca w bok. Staram się zawiązać muchę, ale za cholerę mi to nie wychodzi. "Ale się denerwujesz, Bos" - mówi Faith, wchodząc do pokoju, który znajduje się zaraz obok kościoła, w którym za jakąś godzinę wezmę ślub. Boże... Nie do wiary, że to już! "Wcale się nie denerwuję" - zaprzeczam, ale Faith tylko kręci z niedowierzaniem głową i podchodzi do mnie. Zadziwiające jak dobrze mnie zna, bo rzeczywiście jestem strasznie zestresowany i dlatego nie mogę sobie poradzić z tą muchą. Faith w mig zawiązuje tą przeklętą muchę, a ja patrzę na nią z wdzięcznością. Yokas robi parę kroków do tyłu, by lepiej mi się przyjrzeć, po czym stwierdza z uznaniem: "Wyglądasz świetnie." Jeszcze raz przeglądam się w lustrze i pytam niepewnie: "Tak myślisz?" Widzę jak Mikey znowu przekręca oczami. "Zobaczymy co będzie, jak ty będziesz brał ślub" - mówię w jego stronę, ale on tylko zaczyna ten swój niekończący się wykład: "Nigdy nie wezmę ślubu. Bo po co? Małżeństwo zawsze niszczy związek. Popada się w rutynę i takie tam. Nie warto się żenić, bo potem wszystko się chrzani. A poza tym po co mi do szczęścia jakiś papierek?" Gada i gada, ale ja już go nie słucham, bo właśnie naszła mnie kolejna fala wątpliwości. Co będzie jak Cruz się rozmyśli? Ucieknie? Mam nadzieję, że nie oglądała "Uciekającej panny młodej" i nie zapragnie nagle być drugą Julią Roberts. A jeśli ja się rozmyślę? A jeśli się nam nie uda? Schrzanimy coś? Co wtedy? Rozwód? Mama by mnie chyba zabiła... A zresztą o czym ja myślę? Nawet nie wziąłem ślubu, a już myślę o rozwodzie. Mikey chyba zauważa moją niepewną minę, bo szybko urywa i mówi: "Oczywiście nie każdy związek musi się rozpaść..." Zamyka się jednak momentalnie, kiedy Faith gromi go groźnym spojrzeniem. I dobrze, bo nie zniósłbym już tej jego gadki. Mój brat to umie podnosić na duchu, nie ma co. Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk głośnego łomotu do drzwi i rozpaczliwe wołanie Cruz: "Faith?!" Cholera, co ona tu robi? Przecież nie możemy się teraz widzieć! Już i tak poważnie naruszyliśmy tradycję spotykając się normalnie przed ślubem, ale przecież nie mogę jej zobaczyć w sukni! Nie wierzę w przesądy, ale... "Już idę Cruz, tylko odsuń się od drzwi" - odpowiada jej Faith i uśmiecha się do mnie na pożegnanie, znikając za drzwiami.

***

"Boże, Boże, Boże..." - mruczę pod nosem, chodząc po pokoju w tę i z powrotem. "Co ja mam teraz zrobić?" - pytam, jednak nie oczekuję odpowiedzi, chociaż siedzą przy mnie cztery dziewczyny tak samo zmartwione jak ja - Sasha, Holly, Kim i Faith. Brakuje tylko Kelly. No właśnie! A Kelly miała być moją druhną! Jak mogła nie przyjść? Przecież to moja najlepsza przyjaciółka, a nie ma jej na moim ślubie! No dzięki! Serdeczne dzięki! To miał być idealny dzień, idealny!!! Mój idealny dzień! A teraz co? Mam problem z druhną i nie wiem co robić. Już i tak miałam problem z kwiatami i gdyby nie Billy, który pojechał odebrać te pieprzone kwiaty do kwiaciarni oddalonej stąd o trzy godziny drogi, to chyba bym oszalała! Już szaleję! Przecież muszę mieć cztery druhny! Przebiegam wzrokiem po wszystkich zgromadzonych przy mnie koleżankach i w oka mgnieniu decyduję, chwytając Faith za rękę: "Faih, będziesz moją druhną!" Podaję jej sukienkę Kelly i popycham ją w stronę przebierali. Yokas patrzy na mnie jak na idiotkę i stoi zupełnie odrętwiała. Dobra, wiem, że się nienawidzimy, ale przecież to mój ślub i musi być idealnie, więc może zrobić dla mnie wyjątek, co nie? Więc niech nie stroi fochów tylko się przebiera!!! Upycham Yokas do przebierali, zupełnie ignorując jej protesty: "Ale Cruz, ja nie mogę!" Udaję, że jej nie słyszę i podaję jej kilka kosmetyków. "Nie mam jeszcze rozwodu..." - tłumaczy, ale ja mam to gdzieś. "To co z tego?! Gówno mnie to obchodzi! To mój ślub i jak mówię, że mają być cztery druhny, to będą cztery, jasne?!" - warknęłam w jej stronę tak głośno i groźnie, że Faith choć raz mnie posłuchała i zaczęła się posłusznie przebierać. I dobrze. Uff... Katastrofa zażegnana. Na szczęście.

***

Stoję przed ołtarzem i czekam na Cruz, na kobietę mojego życia. Chcę mieć to już za sobą, chcę już z nią być i to na zawsze. Patrzę dyskretnie, ale nerwowo na zegarek. Co tak długo? Powinno już się zaczynać. "Nie denerwuj się" - mówi uspokajająco Mikey. "Przyjdzie" - stwierdza i jak na zawołanie słyszę muzykę (to chyba marsz weselny... tyle, że mój marsz weselny!), płynącą z kościelnych organów. O Boże, to już... Wszyscy momentalnie wstają. Biorę głęboki oddech. Zaczyna się. Najpierw widzę Kim. Wygląda bardzo ładnie. Co chwila uśmiecha się w stronę Jimmy`ego. Słyszałem, że się zeszli i znowu chcą się pobrać. To chyba dobrze. Mam nadzieję, że im się uda i że będą szczęśliwi. Potem widzę Holly. Idzie w stronę ołtarza uśmiechając się promiennie i rzucając ukradkowe i nieśmiałe spojrzenia Carlosowi. A Carlos odwzajemnia jej niepewny uśmiech. Czyżby ciągnęło ich do siebie? W życiu bym nie powiedział, ale w sumie to dlaczego by nie? Nawet by do siebie pasowali. Teraz widzę jak w stronę ołtarza idzie... Faith. Faith?! Przecież ona nie miała być druhną! Przede wszystkim dlatego, że ona i Cruz się nie znoszą, ale poza tym to Faith nie ma przecież jeszcze rozwodu i zwyczajnie nie może! Ale to nie zmienia faktu, że wygląda ślicznie. Uśmiecha się do mnie, a ja cieszę się, że jest tak blisko mnie. W końcu widzę Sashę. To chyba ostatnia, co? Monroe uśmiecha się parę razy w stronę Davisa, a kiedy jest już obok mnie klepie mnie deilkatnie po ramieniu, jakby chciała dodać mi otuchy. Uśmiecham się do niej z wdzięcznością i biorę głęboki oddech. To chyba już, co? Patrzę na kościelne wejście i widzę jak w moją stronę idzie Cruz. Moja Cruz... Wygląda tak pięknie, wprost nieziemsko, że kiedy tak na nią patrzę to zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo ją kocham i że chcę spędzić z nią resztę życia. Uśmiechamy się do siebie niepewnie, kiedy stoimy obok siebie i chwytamy się mocno za ręce, czekając aż ksiądz w końcu zacznie ceremonię. "Zebraliśmy się tu po to..." I tak dalej, i tak dalej. Szczerze to wcale nie słucham tych wszystkich formułek, bo mało mnie one obchodzą. Chcę tylko w końcu być z Cruz - na zawsze. "A teraz Maritza i Maurice złożą sobie własne śluby..." - mówi ksiądz, a Mikey podaje nam obrączki, klepiąc mnie przy tym delikatnie po ramieniu. Biorę jedną obrączkę do ręki i po raz kolejny zdaję sobie sprawę z tego, że wyrycie na wewnętrznej stronie obrączek naszych inicjałów to bardzo dobry pomysł. To takie... Takie... Romantyczne? Um, w każdym razie podoba mi się. Nagle w kościele nastaje niemal grobowa cisza, a ja czekam z coraz większym zniecierpliwieniem na to, co powie mi Cruz.

***

Biorę jedną obrączkę i zaczynam, przerywając niemal grobową ciszę w kościele. Wiem, że każdy teraz na nas patrzy i uważnie słucha tego, co mamy sobie do powiedzenia, ale ja czuję się tak, jakbym była w tym kościele sama z Bosco i chcę mu przekazać całą moją miłość, zupełnie nie zważając na resztę ludzi tu zgromadzonych. Biorę głęboki wdech i zaczynam cicho, patrząc Bosco prosto w oczy: "Maurice, biorę sobie Ciebie za męża..." - urywam na moment i dyskretnie patrzę w bok, na Rose, która trzyma na rękach Angie i jest cała we łzach. Boże, mi też szklą się oczy, ale jestem twarda - jak zawsze. A przynajmniej narazie. "I ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" - mówię, cały czas patrząc na Bosco. Uśmiecham się do niego, kiedy widzę w jego oczach autentyczne wzruszenie. Chyba pierwszy raz go takiego widzę, ale cieszę się, że moje słowa tak na niego podziałały i że to, co mówię jest dla niego ważne. Po krótkiej chwili milczenia kontynuję, powstrzymując napływające mi do oczu łzy: "Cieszę się i jestem bardzo szczęśliwa, że jesteś przy mnie i mam nadzieję, że zawsze będziesz. Bardzo Cię kocham" - urywam na moment, by nadać moim słowom jeszcze większe znaczenie. Po chwili mówię dalej, cały czas patrząc na Bosco, na mężczyznę, z którym chcę spędzić resztę życia i jestem tego absolutnie pewna: "Przed nami całe życie, chce je przejść mając Cię u boku jako przyjaciela, kochanka i męża." Uśmiecham się niepewnie, a kątem oka widzę bardzo wzruszoną Faith, która z ledwością powstrzymuje łzy. Kurcze, niech ci ludzie przestaną w końcu płakać, bo ja też się zaraz rozkleję! Spokojnie, Martiza. Jeszcze tylko jedno zdanie. Biorę kolejny oddech i kończę, nakładając Bosco obrączkę na palec prawej ręki: "Przyjmij tą obrączkę jako dowód mojej miłości."

***

Boże, Bosco tylko się nie rozklejaj! Bądź mężczyzną! Tylko, że nic nie mogę poradzić na to, że to, co powiedziała Cruz tak na mnie podziałało. Boże, ona powiedziała, że mnie kocha. Naprawdę kocha i wiem, że to prawda. I ja też ją bardzo, bardzo kocham i też chcę jej to powiedzieć, więc zaczynam biorąc obrączkę do ręki. Zaczynam standardowo. "Ritza, biorę sobie Ciebie za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci." Uśmiecham się do niej niepewnie, tak samo jak ona do mnie. "Skarbie..." - zaczynam. Widzę łzy w jej oczach, których nawet nie stara się powstrzymać. Zresztą nie tylko ona. Faith też płacze. Cieszę się, że jednak pogodziła się z tym, że ja i Cruz jesteśmy i będziemy razem. To dla mnie bardzo ważne, bo Faith też jest dla mnie bardzo ważna. Mówię jednak dalej, zwracając się do Cruz i patrząc jej prosto w oczy: "Wiem, że nie zawsze było nam łatwo, ale wiem też, że kłopoty mamy już za sobą" - mówię, chcąc ją przeprosić za wszystko, co zrobiłem i obiecać, że już nigdy więcej jej nie skrzywdzę. Naprawdę. Kocham ją i chcę by była szczęśliwa, byśmy my byli szczęśliwi. "Powiedziałaś, że masz szczęście..." - kontynuję, odnosząc się do jej przysięgi. "Dzięki Tobie ja czuję się jak najszczęśliwszy facet na świecie." Słyszę za sobą, jak Holly głośno wydmuchuje nos. Zresztą nie tylko ona jest wzruszona. Nawet w oczach brata mogę dostrzec coś na kształt łez, a Kim ukradkiem ociera spadające jej po policzkach łzy. Sasha cicho płacze. Kurde, niech oni przestaną ryczeć, bo ja też zaraz się rozkleję! Dobra, teraz najważniejsze. "Kocham Cię, Ritz" - mówię głośno i wyraźnie, by każdy słyszał, że to właśnie ją kocham. Kocham. Naprawdę kocham i już zawsze będę. Teraz Cruz już nawet nie powstrzymuje spadających jej po policzkach łez. Kończę, chcąc oszczędzić ludziom wzruszeń, a zwłaszcza mojej matce, która wygląda tak, jakby zaraz miała dostać zawału serca: "Ta obrączka jest znakiem mojej miłości, która będzie wieczna". Wsuwam obrączkę na palec Cruz, drżącymi ze zdenerwowania palcami. Cruz lekko się uśmiecha, ja zresztą też, bo musi to wyglądać komicznie. W końcu obrączka ląduje na jej palcu i jesteśmy już mężem i żoną, co ogłasza również ksiądz. No i nareszcie mogę ją pocałować. Oboje więc aż odpływamy w bardzo długim i namiętnym pocałunku...

***

Stoimy razem przed kościołem, już jako mąż i żona - państwo Boscorelli. Tak, Boscorelli. Zmieniłam nazwisko. Wiem, że wydaje się to dziwne, ale Maritza Boscorelli nie brzmi przecież tak źle, racja? Przyzwyczaję się. Po prostu chcę, by każdy wiedział, że teraz jestem Bosco i tylko jego, na zawsze. Uśmiechamy się do siebie i przyjmujemy od wszystkich gratulacje i życzenia. Rose ściska nas tak mocno, że aż brakuje nam tchu. Faith jest cała zapłakana i rzuca się nam na szyję, kompletnie zapominając o tym, jak bardzo się na co dzień nie znosimy. Ale to przecież nie jest dzień jak każdy inny. To jest najwspanialszy i najważniejszy dzień mojego życia. I mam nadzieję, że życia Bosco też. Billy też jest wzruszony, ale jakoś się trzyma. Cmoka mnie delikatne w policzek, życząc wszystkiego najlepszego, a Bosco ostrzega, by nigdy mnie nie skrzywdził. Wydaję mi sie, że Billy nie ma się o co martwić. Wiem, że Bosco już nigdy mnie nie zrani. Ściskamy się ze wszystkimi - Sasha i Ty, Kim i Jimmy, Holly i Carlos, Sully, porucznik Swersky z żoną (pierwszy raz widzę ją na oczy, ale wydaje się być miła i bardzo szcześliwa u boku porucznika. Mam nadzieję, że ja też będę tak szczęśliwa z Bosco za trzydzieści, a może i pięćdziesiąt lat...) i masa innych... Szczerze to chcę mieć już to za sobą i pobyć trochę sam na sam z Bosco. Jednak kiedy widzę wysoką blondynkę idącą w naszą stronę aż nie mogę uwierzyć. "Kelly..." - mówię i obie wpadamy sobie w ramiona. Kelly jest cała zaryczana, ale zupełnie nic sobie z tego nie robi. "Zdążyłam akurat na wasze przysięgi. To było piękne" - stwierdza, ocierając łzy. Znowu się do siebie przytulamy, bo kolejka stoi w miejscu i nie mamy za wiele czasu, ale cieszę się, że jednak przyszła. "Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa" - mówi, cmokając mnie delikatnie w policzek. Uśmiecham się do niej i zajmuje się kolejnymi gośćmi, a Kely idzie do Bosco...


***

Kelly pochodzi do mnie. Nie mam zielonego pojęcia jak się zachować. Wiem, że przyjście tutaj i patrzenie jak żenię się z Cruz było dla niej ciężkie, ale cieszę się, że przyszła, że była tu dla Cruz. Jednak pytanie samo ciśnie mi się na usta - zrobiła to? Ona jakby czytała w moich myślach mówi tylko, powstrzymując napływające jej do oczu łzy: "Nie mogłam." Uff... "To dobrze" - stwierdzam. Cieszę się, że jednak tego nie zrobiła. Ona tylko przytakuje i przytula się do mnie mocno. "Ale nie mogę tu zostać, Bosco" - mówi cicho. "Wyjeżdżam. Jutro mam samolot do Atlanty." Co? Jestem w lekkim szoku, ale po chwili zaczynam ją rozumieć. Wiem, że jest jej ciężko, ale chce najlepiej dla mnie i dla dziecka, bo najlepiej będzie, jeśli Cruz nigdy się nie dowie i dziecko też nie. Bo po co? Nie warto niszczyć tego szczęścia, które przez tyle czasu budowaliśmy. I Kelly o tym wie. I jestem jej za to wdzięczny. "Jak chcesz to mogę ci wysyłać zdjęcia i w ogóle... Ja i Cruz na pewno będziemy do siebie pisać, więc..." - urywa na moment i jeszcze mocniej się do mnie przytula. Całuję ją delikatnie w czoło i szepczę, bo jestem jej naprawdę wdzięczny za wszystko: "Dziękuję." Ona tylko kiwa głową i mówi, chociaż wiem, że przychodzi jej to ze sporym trudem: "Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia." Uśmiecha się niepewnie w stronę Cruz, jeszcze raz ją przytula i znika niemal tak szybko i niespodziewanie jak się pojawiła. Mam nadzieję, że jakoś jej się ułoży i że będzie szczęśliwa, tak jak ja jestem szczęśliwy teraz. Bo jestem z Cruz i będę już na zawsze...

KONIEC

by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/07/21, 4:12 pm    Temat postu:

Koniec? Jak to koniec? Tak po prostu?! No jak mogłaś zakończyć tego ficka! :d
Ale naprawdę świetne zakończenie, ślub, wyjazd Kelly...
Mam nadzieje, że weźmiesz się za jakiegoś kolejnego, świetnego ficka lol


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/07/21, 6:50 pm    Temat postu:

och nie juz skonczyłas?? nie mogę w to uwierzyc czesc swietna jak zreszta kazda. wzruszylam sie na przysiedze byla piekna. i podobalo mi sie jak wszyscy ryczeli lol
mam nadzieje ze napiszesz cos nowego i to szybko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 8 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin