|
|
Autor |
Wiadomość |
Cortez
Porucznik
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 06/10/17, 5:36 pm Temat postu: |
|
|
czyli nie jest tak zle jak myslalam co??
nie zdradze co bedzie dalej ale to przeciez fick o Bosco&Cruz wiec jak mam ich rozdzielic??
ciesze sie ze Ci sie podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cortez
Porucznik
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 07/02/14, 10:35 pm Temat postu: |
|
|
napisałam kolejną część w prezencie walentynkowym
Część dwunasta
Cztery miesiące później
Promienie słońca przebijające się przez zamknięte okiennice i zapach świeżo parzonej kawy wybudził mnie z płytkiego snu. Leżałam jeszcze chwile z zamkniętymi oczami delektując się tą chwilą. Ciche skrzypnięcie drzwi zmusiło mnie do otworzenia oczu. Do pokoju na palcach wchodziła Letty. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Spojrzałam na zegarek 12. Och będzie mi trudno powrócić do mojego normalnego trybu życia, przez ostatni miesiąc wyspałam się chyba za całe życie.
- o cześć nie wiedziałam ze nie śpisz – uśmiechnęła się do mnie i podeszła do okna żeby otworzyć okiennice.
- Cześć Letty – odpowiedziałam uśmiechem przecierając oczy.
- Mama pyta czy zjesz śniadanie z nami na dole czy wolisz zostać w łóżku – spytała wskakując na łóżko londując prosto na mojej chorej nodze. Trochę mnie to zabolało i aż syknęłam z bólu.
Ach chyba powinnam wyjaśnić czemu jestem w domu rodziców i co z moją nogą.
Miesiąc temu mieliśmy w wydziale dużo roboty. Znaczy ja miałam, bo robiłam wszystko aby unikać Bosco i wscipskich spojrzeń kolegów z pracy, wciąż plotkujących o mojej ucieczce sprzed ołtarza. Nagle któregoś dnia dostałam cynk, że jeden z pilnie poszukiwanych handlarzy Markus jest w NY w moim rewirze. Nie mogłam odpuścić takiej akcji. Przygotowywałam akcje przez dwa dni i na koniec kiedy mieliśmy już ruszać okazało się ze dwóch moich ludzi jest chorych. Musiałam ich kimś zastąpić. Zawsze brałam Bosco i Davisa ale teraz było to wykluczone. Nie pozostało mi nic innego jak wziąć Sally’go i jego nową partnerkę Monroe. Ruszyliśmy na akcje i wszystko szło świetnie, z jednym małym wyjątkiem. Monroe była kompletnym żółtodziobem. Dosłownie. Kiedy już prawie mieliśmy tego handlarza, jeden z jego ludzi zaczął do nas strzelać. Wszyscy pochowali się za samochody czy budynki, żeby nas nie trafili, a Monroe co?? Została na środku ulicy twarzą w twarz z Markusem. Stała jak przymurowana do asfaltu a z oczu kapały jej łzy. W ostatniej chwili skoczyłam zwalając ja z nóg. Sally postrzelił Marcusa. Moi chłopcy zgarnęli jego ludzi, a ja? Ja wylądowałam w szpitalu ze złamaną w nogą w łydce. Trafiłam pod nóż dr Crausa przyjaciela ojca i mojego wujka. Poskładał mi nogę. Ale przez 2 do 3 tygodni nie wolno mi było ruszać się z łóżka. Później 2 tygodnie rehabilitacji i mogłam wrócić do pracy. Nie chciałam zostać w szpitalu. Chciałam wrócić do domu. W końcu po namowach ojca, przeprowadziłam się na miesiąc do mojego rodzinnego domu. Po 2 tygodniach zdjęłam gips i od 3 tygodni ćwiczę nogę. Chcę jak najszybciej wrócić do pracy.
- Letty siedzisz na mojej nodze – syknęłam a łzy napłynęły mi do oczu
- Och wybacz nie żebym chciała – wyszczerzyła zęby i zlazła z łóżka.
- Spoko nic mi nie jest tylko trochę to zabolało. – wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. – jaki mamy dzień dziś
- A jak myślisz?? Skoro o 12 jestem w domu to musi to być sobota. – odparła z przekąsem
- Świetnie – uśmiechnęłam się i wciągnęłam na siebie dżinsy – czyli już za 2 dni wracam do pracy. Aż mi się chce skakać z radości.
- Ta mama nie będzie taka szczęśliwa. To oznacza że znów znikniesz.
- Daj spokój poradzi sobie i ty też. – cmoknęłam ja w policzek i wyszłam z pokoju.
*****
i oto nadszedł ten dzień. Stoję na ulicy a przede mną roztacza się piękny widok. Mój ukochany posterunek. Biorę głęboki oddech, jak dziecko idące pierwszy raz do szkoły, i idę prosto przed siebie. Wchodzę na komisariat i nagle wszystkie oczy zwrócone są na mnie. Moi chłopcy wybiegają z biura i obskakują mnie ze wszystkich stron. Normalnie nie lubię takiego spoufalania się, ale jest mi naprawdę miło, że tak się ciesza z mojego powrotu.
- pani sierżant witamy z powrotem – wita mnie Swersky i uśmiecha się w moją stronę. – jak się pani przebierze to proszę przyjść do mnie
- przebierze?? – spytałam zaskoczona – mam dziś iść na patrol??
- Nie. Ale chyba nie zamierza pani cały dzień siedzieć w puchowej kurtce – wyszczerzył zęby i zniknął za drzwiami swojego gabinetu.
- Cześć pani sierżant – usłyszałam za plecami i stanęłam twarzą w twarz z Davisem.
- Cześć Davis co słychać?? – uśmiechnęłam się ciepło
- A wszystko ok. tylko nudno nam było bez pani – odpowiedział i podbiegł, żeby otworzyć mi drzwi do szatni.
Mój uśmiech natychmiast znikł mi z twarzy, kiedy zorientowałam się ze na wprost mnie stoi nie kto inny jak Bosco. Sytuacja była dosyć niezręczna. Żadne z nas nie chciało lub bało się odezwać
- ee cześć – wyjąkał w końcu Bosco
- cześć – odpowiedziałam.
- I zapada taka niezręczna cisza co nie?? – odezwał się Davis ze zniewalającym uśmiechem pełnym niewinności
- Cruz wróciłaś na stałe – spytała Yokas zabijając Davisa wzrokiem
- Póki mnie nie zabija lub wywalą – odparłam uśmiechając się - przepraszam was ale muszę jeszcze iść do szefa, czeka na mnie.
- Och jasnie – odparła Yokas popychając lekko Bosco w stronę drzwi.
*****
- szefie chciałeś mnie widzieć – weszłam do gabinetu Swerky’go i usiadłam na krześle naprzeciw niego.
- Po pierwsze raz jeszcze chciałem przeprosić za Monroe nie powinienem Ci jej przydzielać. Po drugie chcę Ci przydzielić nowego partnera.
- Nowego partnera?? A co z Dadem??
- Bez obawy, Dade nadal będzie w Twoim wydziale ale nie będzie twoim partnerem. Chcę żebyś wyszkoliła to tej roboty Davisa.
- Davisa?? – trochę niedowierzałam – przecież on się zna na tej robocie
- Ale nie jest mistrzem jak ty czy twoi ludzie wiec proszę o pomoc
- Eee – nie wiedziałam co powiedzieć, Swersky strasznie mi kadził – no dobra jak pan sobie życzy.
- W takim razie witam z powrotem i do roboty – podał mi rękę nad biurkiem i grzecznie wyprosił z biura.
*****
- cześć chłopcy dobrze was znów widzieć – uśmiechnęła się wpadając do biura. – mamy coś do roboty??
- Właściwie było trochę nudno bez pani – uśmiechnął się Dade – ale jakoś sobie radziliśmy. Właśnie pracujemy nad tym – wręczył mi dokumenty i usiadł przy komputerze
- Ok. przedstawcie mi wszystko w skrócie resztę Dade i Yoshi przekażecie mi w wozie. Dawno nie jezdziłam – uśmiechnęłam się i mój wzrok padł na Davisa – a zapomniałaby to jest Davis na pewno go znacie od dziś na czas nieokreślony będzie moim partnerem. Dobra Dade zaczynaj
- To jest gang z 82 ulicy. Od kilku dni obserwujemy ich wzmożoną aktywność. Wprowadzili swoich dilerów i sprzątnęli trochę konkurencji. Jednak nie mamy dowodów ze w 100% to ich zasługa wiec jeszcze ich nie aresztowaliśmy. Ich głównym dowódcą jest Christofer Flin ksywka „ Agent”. Zaczynał jako diler i piął się na górę skopując z drabiny wszystkich ponad nim aż został szefem. Podobno cały przestępczy światek trzęsie przed nim tyłkiem.
- Och to cudownie – odparłam z zadowoleniem – jak się do niego dobrać??
- Och wczoraj aresztowaliśmy jego prawą rękę za nielegalne posiadanie narkotyków. Tylko ze nikt nie umie go przesłuchać. Nie chce mówić a jak już mówi to tylko po hiszpańsku
- Świetnie ja się nim zajmę. – wyszłam z biura – Davis idziemy – Davis jak nowicjusz z rozdziawioną buzią powlókł się za mną
*****
Boże jaka ściema - pomyślałam wychodząc z sali przesłuchań, przecież każdy z nich mógł przesłuchać tego matoła, nawet nie znajać hiszpańskiego, choć przecież każdy z nich coś po hiszpańsku potrafil zrozumiec bo sama ich uczyłam. Ale jasne było ze chcieli bym poczuła się jak w domu znów z nim i dlatego oddali mi to przesłuchanie. Tak czy siak koles sypnął wszystkich począwszy od najnizszego szczeblem dilera kończąc na wielkim szefie. Mielismy ich i bylam szczesliwa. Wrocilam z Davisem do biura i zajęłam się pisaniem raportu.
-może ja cos napisze? – zagadnął
- och serio?? – spytałam udając zdziwienie – jeśli chcesz to proszę – powiedzialam i oddalam mu raport
- myslisz ze będę się nadawal do pracy w wydziale?? – spytał
- Davis jestes swietnym policjantem, serio i mysle ze będziesz świetny i duzo się tu nauczysz – odparłam
- Dziekuje – odpowiedział patrząc na moje usta.
Czas ciągnął się i ciągnął, ale jakoś mi to dziś nie przeszkadzało bo byłam w pracy w swoje ukochanej pracy. Siedziałam powoli sącząc kawę i przeglądając papiery, kiedy rozległo się pukanie do drzwi
- proszę – odpowiedziałam nie podnosząc nawet głowy z nad papierów
- hej nie przeszkadza – w drzwiach stała Yokas i uważnie mi się przyglądała
- o cześć, nie skąd wejdź proszę – powiedziałam i rzuciłam papiery na biurko
przeprosiłyśmy Taya i przeszłyśmy do drugiego biura. Nalałam Feith kawy i usiadłam naprzeciw niej czekając aż odezwie się pierwsza.
- jak żyjesz?? – spytała
- jakoś – uśmiechnęłam się – noga już ok., tylko czekam aż wyjdę znów na ulice. Tęsknię za tym
- taaaa – westchnęła – nie dziwię Ci się, ja też za tym tęskniłam, kiedy siedziałam na wózku
- a co u Ciebie?? – zpytałam szybko, żeby zejść z niewygodnego tematu strzelaniny w hotelu
- no u mnie ok. ale nie o Tym przyszłam rozmawiac – zawiesiła głos – chodzi o Bosco.
- Tak? A co z nim?? – udałam zdziwioną choć ciekawość zdawała się zżerać mnie od środka
- No wiesz on trochę się załamał – odparła – udaje ze jest ok. ale znam go od lat i wiem ze tęskni i Cie kocha
- Tak i co z tego? – udałam obojętną choć informacja o miłości Bosco do mnie trochę mnie obudziła z życiowego snu
- Cruz – zawiesiła głos – nie powiem że cię kocham i bardzo lubie ale kocham Bosco, takiego jak on to nie znajde przyjaciela, wiec proszę porozmawiaj z nim. Jak nie dla mnie czy dla niego to zrób to dla siebie
- Pomyśle – powiedziałam wtając od biurka i wychodząc. Nawet nie odwróciłam się żeby na nią spojrzeć. W moich oczach lśniły łży.
*****
Wyszłam z biura kierując się wprost do łazienki. Boże byle dotrzeć tam jak najszybciej, niech nikt nie widzi twoich łez – myślałam – głupia uciekłaś mu z przed ołtarza wiec czemu teraz płaczesz?? Czy to uczucie nigdy nie wygaśnie??
Już miałam wejść do łazienki, kiedy drogę zastawił mi Davis, przytrzymał mnie silną ręką i podniósł moją głowę tak żeby spojrzeć mi w oczy. Patrzył tak przez chwilę poczym, złapał mnie jeszcze mocniej i powiedział
- choć – i pociągnął mnie do drzwi.
Po chwili już siedziałam w wozie Taya. Może nie chciałam w nim być, może nie powinnam?? Ale nie chciałam albo nie potrafiłam mu się oprzeć. Był silny i zdecydowany.
20 minut później siedziałam już na kanapie w swoim mieszkaniu. Davis poszedł do kuchni i przyniósł dwie butelki piwa. Usiadł obok mnie podał mi jedną butelkę i spojrzał mi prosto w oczy.
- no więc wal – powiedział w końcu – powiedz co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Ritza, już Cię trochę poznałem i wiem ze cos jest nie tak. Płaczesz, jesteś roztargniona, nie kontaktujesz. Gdybym cie nie znał pomyślał bym ze ćpasz, ale wiem ze takie zeczy nie z toba wiec wal
- Chodz o Bosco – powiedziałam, sama nie wiem czemu
- O Bosco?? – a mina mu trochę zrzedła
- Tak bo widzisz nie wiem czy chce być z nim. Dlatego uciekłam a tu się okazuje ze on nadal mnie kocha
- A ty jego?? – spytał patrząc mi głęboko w oczy
- Nie wiem Ty nie wiem – powiedziałam szczerze patrząc mu prosto w oczy
Ty pochylił się i spojrzał mi prosto w oczy. Patrzył chwilę, poczym pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta
- a to Ci pomoże? – spytał
- nie wiem – odpowiedziałam szczerze i odwzajemniłam pocałunek
kilka wypitych piw, mój ukochany zapach perfum.... już nie myślałam. Nie wiedziałam czy kocham Bosco, czy chce z nim być, teraz było mi dobrze w objęciach Davisa. Razem z nim wylądowałam w sypialni. I Boże było mi tak cudownie. W tej chwili nie myślałam już o niczym i o nikim. Liczyło się to, że w końcu ktoś przy mnie był, ktoś tulił mnie w objęciach, pocieszał i mówił ze kocha. I tego właśnie chciałam.
CDN....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cruz
Szef Biura
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz
|
Wysłany: 07/02/15, 6:00 pm Temat postu: |
|
|
Ojej, świetne Podoba mi się. ;]
Zamotałaś. Ale spodziewałam się tego po Tobie Poza tym Davis&Cruz to jeden z moich ulubionych paringów, więc nie mam nic przeciwko ^^
Czekam na więcej, bo ta część jak zwykle świetna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cortez
Porucznik
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 07/02/15, 8:38 pm Temat postu: |
|
|
musialam cos napisac bo juz tyle miesiecy nic nie pisalam a wczoraj butelka Canti i poszlo usiadlam jak glupia pisalam. w glowie mi sie krecilo mdlilo mnie a co tam nie lubie wina ale wena przyszla na chwile wiec spoks
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cruz
Szef Biura
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz
|
Wysłany: 07/02/16, 7:11 am Temat postu: |
|
|
To świetnie ^^ Pisz dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jolek
Oficer
Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: 07/02/18, 11:54 am Temat postu: |
|
|
za jednym razem przeczytałam całość i jest poprostu super!!! Kinia trzymaj tak dalej i bardzo się cieszę że chociaż tutaj Bobby żyje.. całość naprawdę świetna!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cortez
Porucznik
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 07/03/01, 6:00 pm Temat postu: |
|
|
dzieki Jolek ciesze sie ze sie podoba napisalam nową czesc mam nadizeje ze i ta Wam sie spodoba szczegolnie koniec
część trzynasta
Przebudzenie to często mało przyjemna rzecz. Ludzie budzą się i myślą „cholera kolejny zasrany dzień przede mną” ale wstają i robią to co zawsze. Wychodzą do pracy, stoją w korkach których nienawidzą, pracują choć tego nienawidzą, wracają do domu jedzą byle jaką kolacje, gapią się bez sensu w telewizor i idą spać żeby następnego dnia znów obudzić się z takim samym nastawieniem co wczoraj, przedwczoraj, przed przedwczoraj itp. W obecnych czasach mało kto budzi się i myśli „Hurra kolejny piękny dzień przede mną postoję w korkach które nie lubię ale nie zniszczą mi dnia pójdę do mojej ukochanej pracy a po pracy zjem kolacje z ukochaną , obejrzymy Casablankę a po filmie namiętna noc”. Od kilku miesięcy budziłam się i miałam dość życia naprawdę, no bo i z czego miałam się cieszyć? Zwiałam ukochanemu z przed ołtarza, wszyscy potępiali mnie wzrokiem (robili to i wcześniej ale z innego powodu i wtedy mi to nawet odpowiadało a nawet stymulowało do życia) a później jeszcze ta złamana noga i przymusowy urlop. Dlatego kiedy kładłam się wczoraj spać, wtulona w rozgrzane ciało Davisa miałam wielką nadziej, że poranek po tej nocy będzie najcudowniejszym porankiem na świecie. Że obudzę się z wielkim uśmiechem na ustach i jak dziecko będę się cieszyć z nowego dnia. Niestety, razem z porankiem przyszło wielkie rozczarowanie i poczucie winy i wmawianie sobie kobieto nikogo nie ranisz nic nie pomagało. Leżałam krótką chwilę z zamkniętymi oczami licząc, że sen jeszcze wróci a jak znów się obudzę będzie wszystko ok., ale sen nie wracał. Spojrzałam na śpiącego Davisa i przez chwilę zamiast niego zobaczyłam twarz Bosco. Kobieto wyluzuj popadasz w paranoje. Mimo to wstałam szybko z łóżka i wyszłam do kuchni zbierając po drodze swoje ciuchy, żeby tam się ubrać. Noc spędzona z Davisem była cudowna ale jakoś bałam się że on się obudzi zobaczy mnie w łóżku i znów będzie chciał się kochać. Ale głupia co ?? trzeba go było wyrzucić zaraz po sexie zasmiałam się sarkastycznie sama z siebie.
Właśnie wskakiwałam w dres i chciałam iść pobiegać kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam, żeby otworzyć przekonana, że to Letty która zawsze przed szkoła mnie odwiedza, ale patrząc na zegarek stwierdziłam, ze jest dopiero 5.30 i Letty na pewno smacznie śpi. Aż mnie zatkało kiedy w drzwiach zobaczyłam Bosco. Szok, naprawdę mnie zatkało.
- cześć, mam nadzieję, że nie obudziłem ?? – spytał nieśmiało
- och nie właśnie miałam iść pobiegać – odparłam kiedy mowa mi wróciła (czyli jakieś 5 min )
- mogę Ci towarzyszyć?? – spytał – chciałem porozmawiać
- och chyba tak – stwierdziłam – jasne tylko poczekasz?? – spytałam i nie czekając na odpowiedz zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Szybko naskrobałam na kartce notatkę dla Davisa „wyszłam pobiegać, już nie wrócę zatrzaśnij drzwi do zobaczenia w wydziale. P.s nie mów nikomu proszę co zaszło. Dziekuje za wszystko i przepraszam C”
******
wyszliśmy z Bosco na dwór, był lekki mrozek jak zawsze o tej godzinie a całe miasto zdawało się być całe pogrążone we śnie. Nowy York budził się najczęściej ok. godziny 7 czyli za półtorej godziny. Zaczeliśmy biec w milczeniu a żadne z nas nie miało odwagi pierwsze nic powiedzieć. Dotarliśmy do parku, gdzie już kilku śmiałków próbowało ćwiczyć na niewyspanym ciele jogę i inne tortury. Pierwszy milczenie przerwał Bosco, zwalniając z galopu do truchtu.
- tak wyobrażałem sobie nasze poranki. Wstajemy rano wskakujemy w dresy i idziemy biegać. – zaczął zerkając na mnie co jakiś czas, ja oczywiście udawałam że nic nie widzę i dalej patrzyłam przed siebie – później powrót do domu poranna kawa, wspólny prysznic i wspólne wyjście do pracy. – uśmiechnął się – piękny plan co – spytał zatrzymując się i tym samym mnie zmuszając do tego samego.
- Bosco nawaliłam – powiedziałam nie patrząc mu w oczy
- Hej Słonko nic się nie stało, naprawdę – pocieszył mnie – przestraszyła się i tak wyszło.
- Nie Bosco to nie tak
- Wiem też bym się przestraszył – ciągnął jakby nie słysząc moich słow. Ujął delikatnie moją twarz w swoje dłonie tak żeby móc patrzeć w moje oczy – możemy spróbować jeszcze raz jeśli tylko chcesz.
- Mam kogoś – odparłam szybko. Puścił moją twarz i spuścił wzrok – nie przewidziałam tego.
- Czego?? – spytał, spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach gniew i smutek
- Tego ze jeszcze będziesz mnie chciał – wyjaśniłam – ani tego, że znajde sobie kogoś zamiast Ciebie
- Cholera Cruz nie widzisz tego?? – spytał wzburzony – kocham Cie. Gdyby było inaczej nie prosiłbym Cię o rękę.
- Ja.... – chciałam powiedziec „tez cię kocham” rzuciłabym mu się na szyje, całowalibyśmy się i wszystko było by pięknie. Ale jest Davis nie mogę go zranić – przepraszam – powiedziałam tylko, odwróciłam się i pobiegłam w stronę domu.
******
- Hej Cruz, znaczy pani sierżant – zawołał Davis przez cały komisariat – niech pani poczeka mam sprawę – podbiegł do mnie
- Davis bądź tak miły i nie drzyj ryja na cały komisariat ok.?? – warknęłam kiedy już doszedł do mnie. Ha cała ja jak mam zły dzień muszę się na kimś wyżyć, najlepiej na tych co mnie kochają i na tych którym na mnie zależy. – o co chodzi?? – spytałam już trochę milej
- Wiesz, rozmawiałaś o nas z Bosco?? – spytał a widząc moją minę odsunął się kilka kroków
- Kurwa, oszalałeś – podniosłam głos a kilka osób spojrzało na mnie – skąd Ci to przyszło do głowy? – spytałam już ciszej idąc do samochodu
- Widziałem się z nim dziś, spytał jak żyje, powiedziałem, że wszystko super, że poznałem niesamowitą kobiete. Opisałem Cię ale nie na tyle, żeby się skapnął. A on się nagle wkurzył powiedział, że musi iść i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Kurwa, co za krety – warknęłam wciskając pedał gazu, w ostatniej chwili nim wjechałam w tyłek żółtej taksówce. – odbił Ci naprawdę.
- Cruz – wyszeptał biorąc moją rękę – czego ty tak naprawdę chcesz??
- Nie wiem, Ty – odparłam całkiem szczerze – nie wiem
- A ja wiem, że kochasz Bosco a on Ciebie. Myślałem, że noc ze mną pozwoli zapomnieć ci o Bosco, że znów będziesz się uśmiechać, tak jak wtedy gdy byłaś z nim. Ale nie wyszło i z żadnym facetem Ci nie wyjdzie, bo kochasz tylko jego.
- Więc co mam robić?? – spytałam zrezygnowana – nie chcę Cię zranić ani jego
- Hej nic mi nie jest spójrz – uśmiechnął się – jestem przystojny znajdę sobie jakąś dziewczynę. A Ty leć i powiedz mu wszystko.
- Jesteś pewien?? - spytałam
- Jasne chodziło mi tylko o to żeby ciebie przelecieć, dokonałem tego wiec rzucam Cie – zaśmiał się
- Ty świnio – walnęłam go w ramie i zaśmiałam się razem z nim – dziękuje – powiedziałam składając mu ostatni taki pocałunek.
******
- przepraszam wysiada pani?? – usłyszałam głos mówiący do mnie
- słucham – rozejrzałam się wkoło żeby zlokalizować głos
- dojechaliśmy na miejsce 5 min temu, chce pani wysiąść czy odjeżdżamy?? – spytał taksówkarz
- och tak, tak przepraszam bardzo, zamyśliłam się – powiedziałam, zapłaciłam i wysiadłam.
Taksówka odjechała a ja stałam oparta o mojego ulubionego mustanga i patrzyłam w okna mieszkania Bosco. Światła się paliły i od czasu do czasu widziałam jak przechodzi przez pokuj. Ciekawe czy jest sam?? Czy przeszkodzę mu jak tam wejde?? Och nie myśl kobieto tylko wejdz. No już rusz się popychałam się sama w myślach. Nawet nie zauważyłam kiedy stałam już pod drzwiami. No już teraz zapukaj. A jeśli z kimś jest?? Z jakąś kobietą? W końcu ja kogoś miałam, jedną noc ale miałam to może i on kogoś ma. Daruj sobie podnieś rękę do tego cholernego dzwonka i naciśnij. Dobra raz kozie śmierć. wcisnęłam dzwonek i czekałam, jak uczeń na wynik egzaminu
- Cruz, - powiedział Bosco otwierając drzwi – wejdz proszę – dodał nie czekając na moje wyjaśnienia
- Nie przeszkadzam?? – rozejrzałam się po mieszkaniu, żeby sprawdzić czy nie ma w nim śladu kobiety
- Nie no skąd, własnie oglądam „króla lwa” – uśmiechnął się – moja ulubiona bajka
- Moja tez – uśmiechnęła się nieśmiało
- Chcesz ze mną obejrzeć? – spytał z nadzieją
- Może poźniej Bos, chce pogadać – powiedziałam przytrzymując jego rękę kiedy odwrócił się w stronę kanapy – dasz mi pięć minut?
- Cruz jeśli chodzi o to co zaszło rano to przepraszam. Masz swoje życie i nic mi do tego, więc nie musisz się tłumaczyć – zaczął
- Bosco pięć minut ok.?! – powiedziałam – i nie chcę się tłumaczyć
- Ach ok. – zmieszał się – to o czym chcesz mowić??
Spojrzałam na niego i nim zdążył mnie powstrzymać, uklękłam przed nim na jedno kolano (zwichniętej nogi wolałam nie nadwerężać).
- Cruz co ty robisz
- Och bądź cicho i daj mi mówić póki mam odwagę – szepnęłam błagalnie
- Ok. już się zamykam – powiedział choć bez przekonania
- Mourice, gwarantuje, że będą trudne chwile. Gwarantuję, że kiedyś oboje lub jedno z nas będzie chciało odejść. Ale gwarantuję też, że jeśli nie poproszę cię o rękę będę tego żałować do końca życia, ponieważ w głębi serca wiem, że jesteś dla mnie stworzony. – wyspowiadałam te słowa a łzy spływały mi po policzkach
- Wstań – powiedział Bosco podnosząc mnie z podłogi a jego oczy też szkliły się od łez. – kocham Cię wiesz?? – spytał obejmując mnie
- To znaczy tak?? – spytałam uśmiechając się
- Jasne, że tak, - starł mi łzy z policzków – chcę zostać twoim mężem
- Super – rzuciłam mu się na szyję – choć bo film nam się skonczy
Tak teraz wiem, że ten poranek który wstanie za 11 godzin i ten sen który odejdzie w niepamięć przyniesie mi naprawdę szczęśliwy dzień i budząc się powiem „Hurra”
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cruz
Szef Biura
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz
|
Wysłany: 07/03/01, 8:34 pm Temat postu: |
|
|
Och, świetne Podobają mi się myśli Cruz na początku i na końcu, poza tym cała część jest super, Davis świetnie się zachował. Choć muszę przyznać, że zwątpiłam w szczęśliwe zakończenie i myślałam, że Bosco będzie z jakąś laską (miałabym nawet kandydatkę, ale to mój chory pomysł ^^), ale nie i w sumie dobrze. ;] Podobało mi się też to, co powiedział Bosco jak poszli razem biegać - był słodki.
Także naprawdę super część i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jolek
Oficer
Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: 07/03/02, 10:20 pm Temat postu: |
|
|
ślicznie i słodziutko super że się dogadali bo bałam się że znowu wszystko się rozsypało... a Bosco i Cruz muszą być razem naprawdę świetne i czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cortez
Porucznik
Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 07/03/03, 12:02 am Temat postu: |
|
|
jaka masz kandydatke?? no ja troche inaczej chcialam to napisac ale tak wyszlo. to Bosco mial sie oswiadczyc ale Cruz lepiej to wyszlo
a Davis to ostatnio moj kochanek umyslowy. zasypiam i mysle ze fajnie byloby miec takiego obok siebie szkoda ze jest za oceanem i do tego zajety
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Cruz
Szef Biura
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz
|
Wysłany: 07/03/03, 12:38 am Temat postu: |
|
|
Kinia napisał: | jaka masz kandydatke?? |
Lettie Mówiłam, że poroniony pomysł, ale mogłoby być ciekawie... I Cruz pewnie by mu tego nie wybaczyła, a może nie tyle co mu, co Lettie ;p ^^
A co do Davis'a Kinia, to musimy się przyzwyczaić, że niestety każdy przyzwoity facet ma żonę i dzieci... ;/ Ale jak to się mówi - tego kwiatu jest pół światu, chociaż nie tak boskiego jak Ty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|