Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna

 THIRD WATCH: THE LAST CHAPTER by Cruz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
zoe
Oficer



Dołączył: 16 Paź 2005
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gangstaville

PostWysłany: 06/06/16, 12:02 pm    Temat postu:

po chorobie nadrabiam zaleglosci Razz przeczytalam 3 czesci od razu jednym tchem Wink sweitne...ciagle cos sie dzieje...czekam na wiecej Smile watek z grace i finney'em tez jest super.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/19, 12:32 pm    Temat postu: Część czterdziesta

Słowo wstępne: Napisałam nową część. Krótka. Nie wiem, czy się spodoba. Miało być zupełnie inaczej, ale jak tak usiadłam to wystukałam takie coś. Miłego czytania (mam nadzieję).


Część czterdziesta


Cruz miała ochotę zadzwonić do Santiago, powiedzieć mu, że chce z nim być, ale wiedziała, że nie ma do tego prawa i że to byłoby nie w porządku, strasznie nie w porządku. No bo jak mogłaby to zrobić? I dlaczego miałaby to zrobić? Bo Bosco ją zdradził, a ona była zbyt dumna, by mu wybaczyć? I była też zbyt dumna, by przyznać się do błędu i być z Mannym. Dlatego nie zadzwoniła. Nie mogła. Spojrzała na zegarek. Minęło dziesięć minut odkąd zostawiła Bosco samego. Miała wrócić za godzinę, więc ma jeszcze trochę czasu, tylko, że kompletnie nie wiedziała jak ten czas wykorzystać. Pojechała na komisariat, chociaż już dawno skończyła pracę. Na posterunku natrafiła na Danny`ego, który od razu zauważył jej, delikatnie mówiąc, nieciekawy humor.
- Cześć, Ritz. Co tu robisz o tej porze? - zagadnął, ale wcale nie czekał na odpowiedź. - Mam akurat przerwę, więc może skusisz się na drinka? - spytał.
- A nie jesteś przypadkiem na służbie? - rzuciła w jego stronę, ale on tylko się uśmiechnął.

***

Siedziała naprzeciwko niego i piła przez słomkę jakiegoś drinka. Mocnego drinka. Już po jednym zaczęło szumieć jej w głowie, a wiedziała, że Danny nie poprzestanie na jednym.
- Jak tam ty i Bosco? - zagadnął.
Wiedział, że parszywy humor Cruz jest spowodowany tym, co dzisiaj widziała, co oboje widzieli, więc nie musiała przed nim udawać, że wszystko gra. Zastanawiał się co się z nimi dzieje - czy się rozstali, a może Cruz mu wybaczyła? Kiedy jednak spojrzał jej w oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy, wiedział, że musieli się rozstać, chociaż wcale tego nie chcieli, przynajmniej Cruz nie chciała.
- Rozstaliśmy się - odpowiedziała i popatrzyła na niego przez chwilę.
- Przykro mi - powiedział tylko, ale ona gwałtownie potrząsnęła głową.
- Niepotrzebnie. Cieszę się, że w końcu dowiedziałam się jaki z niego dupek... - mruknęła i wzięła potężny łyk drinka. - Wiesz... Do tej pory myślałam, że coś z tego będzie, bo widzisz... Raz już byliśmy razem, ale nie wyszło, ale teraz wszystko było inaczej i myślałam... - urwała, bo zdała sobie sprawę z tego, że zaczęła mu się zwierzać, a to przecież zupełnie do niej nie pasowało.
- Mów dalej. Czasem trzeba się wygadać - zachęcił ją.
- Dlaczego mam o tym mówić akurat tobie?
- A dlaczego nie? - odpowiedział pytaniem, na pytanie Pino i puścił do niej oczko.
- Okay... Ale nie wiem, czy będziesz chciał tego słuchać.
- Czemu?
- Bo pewnie zmienisz o mnie zdanie, powiesz, że sama byłam sobie winna i takie tam. Każdy tak mówi, bo nikt nie wierzył w to, że nam się uda. Ja sama w to nie wierzyłam, ale chciałam, wiesz? Chciałam, żeby się udało, ale potem pojawiłeś się ty i wszystko mi się pomieszało... Byłeś moim byłym mężem, o którym nikt, a zwłaszcza Bosco, nie miał pojęcia.
- A on był wściekły?
- Tak.
- Ale o co? Przecież to była przeszłość...
- Ale zobaczył nas razem...
- I wyciągnął pochopne wnioski - przerwał jej.
- A ty jakie wnioski byś wyciągnąl, gdybyś zobaczył swoją dziewczynę, całującą innego? - spytała, ale nie czekała na odpowiedź. - W każdym razie wtedy nic się nie wydarzyło, przynajmniej ja tak myślałam, ale chyba już wtedy zaczął sypiać z tą całą Sarą, bo powiedział, że to trwało jakieś dwa miesiące.
- Dwa miesiące? - zdziwił się Danny, chociaż pewnie nie powinien tak reagować, ale nie zdążył ugryźć się w język. - Co było potem?
- Nic. Wszystko było dobrze. Ale potem okazało się, że jestem w ciąży i musiałam...
- Wiem, słyszałem - przerwał jej, by nie musiała o tym mówić, bo widział, że wspomnienie o tym bardzo ją boli.
- W każdym razie czułam się wtedy strasznie i...
- I?
- Też go zdradziłam - powiedziała szybko, zdziwiona tym, że w ogóle komuś o tym mówi.
- Żartujesz, co nie? - spytał, uśmiechając się, ale jej wzrok i jej milczenie dało mu odpowiedź. - Z kim...? - spytał tylko, bo był w totalnym szoku.
Naprawdę nie sądził, że Cruz mogłaby zdradzić swojego ukochanego Bosco, że mogłaby zdradzić kogokolwiek. Zawsze była wierna. Nigdy nie miała dwóch facetów w tym samym czasie. Był tego pewien i tak rzeczywiście było, aż do teraz.
- Z Santiago - odpowiedziała, popijając drinka.
- Było w tym jakieś uczucie? - spytał, sam nawet nie wiedząc czemu.
Po prostu nie mógł uwierzyć, że Cruz mogłaby sypiać z kimś bez miłości, albo chociaż jakiejś fascynacji, czy zauroczenia.
- Całe pokłady - westchnęła cicho.
- Kochasz go? - spytał.
Pytanie Danny`ego zbiło Cruz z tropu, ale Pino wyraźnie czekał na odpowiedź. Cruz zastanowiła się dłuższą chwilę na odpowiedzią, po czym powiedziała cicho:
- Nie wiem...
I rzeczywiście nie wiedziała. Naprawdę nie wiedziała.
- Skończyłam z tym - dodała. - Nie mogłam być z nimi dwoma, to nie w porządku.
- I wybrałaś Bosco...
Cruz kiwnęła potakująco głową.
- Tylko, że on cię zdradził - powiedział, a Cruz znowu kiwnęła głową. - Co chcesz zrobić?
- Nic. Nie mam prawa wchodzić w życie Santiago.
- Dziewczyno, ty go kochasz do cholery! Nie widzisz tego? - rzucił Danny, ale zanim Cruz zdążyła cokolwiek odpowiedzieć Pino odebrał telefon, który dzwonił już od dłuższej chwili. To był szef.
- No nic... Robota czeka - powiedział, podnosząc się z krzesła. - Podwieźć cię gdzieś? - spytał.
- To znaczy gdzie?
- Na przykład do Santiago... - szepnął, ale Cruz pokiwała tylko przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że ją i Manny`ego nie może i nie będzie już nic więcej łączyć.
- Nie, dzięki. Przejdę się - powiedziała.
- Jak chcesz. Tylko żebyś potem nie żałowała - dodał i wyszedł, płacąc wcześniej rachunek.

***

Weszła do mieszkania. Rozejrzała się niepewnie po pokojach. Wszędzie byp pusto. Nie było już Bosco, tak jakby nigdy go tu nie było. O jego obecności przypominała tylko mała karteczka, leżąca na stoilku, pod kluczami. Cruz wzięła ją do ręki i przeczytała parę zdań, nakreślonych przez niego: "Kochanie, naprawdę strasznie mi przykro. Bardzo Cię przepraszam. Przemyśl to jeszcze... Gdybyś zmieniła zdanie to po prostu zadzwoń. Kocham Cię. B." Cruz poczuła napływające jej do oczu łzy. Nie starła ich, tylko pozwoliła powoli spadać na kartkę. Jednak coś ją zaniepokoiło... Na kartce zostały też czerwone ślady. Cruz nie wiedziała co się dzieje, ale szybko się zorientowała. Krew. Leciała jej krew z nosa. "Cholera, jasna" - zaklnęła pod nosem, sięgając po chusteczkę, która jednak szybko przesiąkła krwią. To był silny krwotok. Niby coś normalnego przy jej chorobie, ale tym razem był silniejszy niż zwykle. Zmartwiła się i sięgnęła po telefon. Nie chciała wzywać karetki, więc najpierw zadzwoniła do lekarza, a ten kazał jej niezwłocznie przyjechać do szpitala. Cruz nie miała wyjścia. Zadzwoniła na pogotowie, wiedząc, że jej stan gwałtownie się pogarsza...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/19, 1:33 pm    Temat postu:

O men... Jak to Cruz nie kocha Santiego?! Kocha! Wink Co za zwierzenia i to jeszcze z Danny'm Very Happy No nic, czekam na więcej. I wyszło świetnie, szczególnie końcówka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/19, 4:37 pm    Temat postu:

no jasne że kocha Mannego. a Danny jaki zmieniony myslalam ze ja upije i bedzie chcial zaciagnac do lózka Very Happy a ten tylko chcial ja do Mannego zawieść Shocked . koncówa rozwalajaca juz mi smutno.
czekam na dalszy ciąg Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/19, 5:22 pm    Temat postu:

Kinia napisał:
a Danny jaki zmieniony myslalam ze ja upije i bedzie chcial zaciagnac do lózka Very Happy

Na początku przeszło mi to przez myśl, ale potem mówię - nie Razz Bo Cruz nie może ciągle trafiać na niewłaściwych facetów, to by było nie w porządku. A Danny nie jest taki zły Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/20, 1:31 am    Temat postu:

Znowu napisałam nową część. Nie mogłam się oderwać Razz Miało być więcej, ale jutro muszę iść do szkoły, więc jest jak jest. Mam nadzieję, że choć trochę się Wam spodoba.


Część czterdziesta pierwsza


- Nie, nie zostanę w szpitalu, nie ma mowy - powiedziała Cruz już chyba po raz setny.
Doktor Evans spojrzał na nią morderczym wzrokiem, po czym powiedział całkowicie poważnie:
- Musi pani. Pani stan się pogarsza, gwałtownie pogarsza i musimy rozpocząć leczenie, zrobić przeszczep.
Cruz popatrzyła na niego przez chwilę.
- Umieram? - spytała cicho, chociaż i tak znała odpowiedź.
Znała ją od dłuższego czasu, bo wiedziała, że jeśli nie zrobią przeszczepu, albo przeszczep się nie przyjmie to umrze. Umrze. I nic już jej nie pomoże. Nawet chemia. Nic. A najgorsze w tym wszystkim było to, że teraz nie miała już nikogo. Wcześniej miała Bosco, ale teraz... Wiedziała, że jeśli do niego zadzwoni on wróci, ale nie chciała tego. Chciała być z nim, ale z miłości, a nie z litości. A wiedziała, że gyby wrócił zrobiłby to z litości, chociaż uparcie twierdziłby, że wcale nie. Ale ona wiedziała swoje i koniec. Nie mogła go wykorzystywać. Ale też nie chciała być sama. Lekarz jednak nie odpowiedział na jej pytanie, powiedział tylko:
- Musimy zrobić przeszczep.
- Dobrze, ale nie dziś - powiedziała. - Mam pracę, nie mogę tak wszystkiego po prostu rzucić... - zaczęła.
- Pani mnie chyba nie rozumie! - lekarz podniósł lekko głos. - Musi pani zacząć leczenie jak najszybciej, nie może pani zwlekać!
- Będę jutro - powiedziała, chociaż tak naprawdę wątpiła czy przyjdzie.
- Dobrze, jutro. Ale koniecznie i nie chcę słuchać żadnych wymówek - powiedział, grożąc jej palcem, jak małej dziewczynce.
Cruz pokiwała tylko głową i poszła w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się za murami tego szpitala, który był dla niej ostatnio niczym więzienie. Nienawidziła tego miejsca. Po prostu nienawidziła, a myśl, że będzie musiała spędzić tu parę następnych tygodni napawała ją przerażeniem.

***

Nie patrzyła w stronę Bosco. Nie chciała. Nie mogła. Stała w sali odpraw naprzeciw niemal wszystkich policjantów w 55-tym. Zastępowała Swersky`ego, bo musiał gdzieś pojechać. Czuła się dziwnie, tak jakby wszyscy już wiedzieli o tym, co stało się między nią a Bosco, jakby wiedzieli o Sarze i o Mannym. I pewnie wiedzieli. I szeptali teraz za jej plecami, śmiejąc się z tego jaka to była głupia myśląc, że Bosco ją kocha. Była tego niemal pewna, ale zaraz pomyślała, że to tylko jej chora wyobraźnia. Kiedy jednak usłyszała cichy chichot jakiś gliniarzy była pewna, że wiedzą i śmieją się z niej. Przełknęła głośno ślinę i powiedziała do nich nie mogąc się powstrzymać:
- Co was tak bawi?
Odpowiedziała jej tylko martwa cisza, co jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi.
- Ogłuchliście?! Pytam, kurwa, co was tak śmieszy!
Podeszła do dwóch policjantów i zerknęła na ich odzanki.
- Ryan i Shelton. Idziecie na pieszy patrol - nakazała, a odpowiedziały jej tylko głośne jęki niezadowolenia.
Wiedziała, że mało który policjant lubi piesze patrole. Właściwie to nikt ich nie lubi. Zwłaszcza zimą, kiedy na dworze było minus 15 stopni.
- Pani sierżant... Niech pani da spokój... To nie fair... - jęczeli niemal błagalnie.
Ona jednak nie zwracała na nich uwagi tylko wróciła na miejsce, nawet się za siebie nie odwracając.
- Hej, kazałam wam iść na pieszy patrol, więc ruszcie swoje leniwe dupska! Już was tu nie ma! - warknęła w ich stronę, a oni posłusznie skierowali się do drzwi.
- Suka - mruknął któryś.
- Coś ty powiedział? - spytała, coraz bardziej wkurzona.
Znowu cisza. Marta, niemal grobowa, wkurzająca cisza.
- Pytałam co powiedziałeś! - krzyknęła, ale oni kompletnie ją zignorowali i wyszli trzaskając drzwiami.
- Dupek - mruknęła i już chciała za nimi iść, by porządnie im nakopać, kiedy Danny ją powstrzymał.
- Hej, wyluzuj...
- Ignorują mnie - powiedziała, coraz bardziej zdenerwowana.
- Nie warto.
- Może dla ciebie nie warto - odpaliła i minęła go, chcąc wyjść.
Danny jednak znowu ją powstrzymał.
- Ja to załatwię - powiedział.
- Myślisz, że sobie nie poradzę? - spytała prowokująco.
- Nie, ale...
- Ale co?
- Masz kiepski dzień... - szepnął, ale i tak każdy ich słyszał.
- Dzień się dopiero zaczął - stwierdziła, ale Danny tylko wzruszył ramionami i wyszedł, zanim Cruz znowu go powstrzymała.
- Okay... - zaczęła, zwracając się do gliniarzy.
Zerknęła na jakieś kartki i rzuciła jednym tchem:
- Davis przy telefonie. Finney i Monroe macie sektor C. Boscorelii i... - urwała na moment, patrząc z niedowierzaniem na kartkę.
- I... - zaczęła znowu, przerzucając papiery.
- Co to ma do cholery znaczyć?! - warknęła, jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej.
- Zaraz wracam - rzuciła tylko i wyszła z sali.
Rozejrzała się po posterunku w poszukiwaniu Danny`ego. W końcu był porucznikiem i mógł coś z tym zrobić, bo ona absolutnie nie zamierzała jeździć z Bosco. Nie chciała, nie potrafiła, nie mogła.
- Danny! - zawołała, kiedy tylko zobaczyła Pino wychodzącego z łazienki.
- No?
- Co to jest? - spytała, podając mu papiery.
- Przydział na dzisiaj - odpowiedział tylko.
- Wiem, ale co TO ma być? - powiedziała, wskazując na wyraźny napis: "Boscorelli i Cruz - sektor B".
- To... Uch... Nie wiem... Swersky... - zaczął.
- Nic mnie nie obchodzi Swersky! - przerwała mu. - Zrób coś z tym! - rozkazała i poszła do sali odpraw, a Danny za nią.
- Na czym to stanęliśmy... - zaczął, stając przed policjantami i patrząc kątem oka na Cruz, która zbierała swoje rzeczy.
- Ach, tak... Boscorelli i... Yokas, sektor B - powiedział szybko.
- Ale ja jestem detektywem... - zaczęła Faith, ale Pino nie dał jej dojść do słowa.
- Dziś nie. Pojeździsz sobie trochę, co ci szkodzi? - spytał retorycznie, uśmiechając się do niej niepewnie.
- Tak, świetny pomysł - poparła go Cruz, zbierając się do wyjścia.
- Daj mi znać, jak szef wróci. Muszę z nim pogadać - zwróciła się do Danny`ego i wyszła, trzaskając drzwiami.

***

Gorzej się czuła. Naprawdę gorzej. O wiele gorzej niż wczoraj, a przecież już wczoraj nie czuła się najlepiej. Kręciło się jej w głowie. Było źle. Wiedziała o tym. Poczuła w ustach gorzki smak krwi. Kurwa! Co to ma być? Kolejny krwotok? Dawno nie miała tak silnych i regularnych, następujących po sobie, krwotoków, więc martwiła się. Chciała to jednak zignorować, ale chyba nie mogła, bo zobaczyła Emily, wchodzącą na komisariat.
- Hej, gdzie jest Cruz? - zagadnęła Bosco.
- Nie wiem - odpowiedział tylko.
- Jak to nie wiesz? To twoja dziewczyna...
- Już nie - przerwał jej.
Emily była w lekkim szoku i powtórzyła cicho słowa Bosco: "Już nie..." Jak to nie? Przecież niby się kochali, więc co miało znaczyć to nie? Rozstali się? Em miała wielką ochotę o to spytać, ale nie zrobiła tego, bo ne chciała być wścibska.
- W każdym razie muszę ją znaleźć. Jej lekarz dzwonił na pogotowie. Cruz podobno miała się do niego dzisiaj zgłosić, ale nie pojawiła się w szpitalu, więc...
- Co się stało? - spytał, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by lekarz ściągał Cruz do siebie na siłę, więc coś musiało się stać i to coś złego, bardzo złego.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że Cruz mi powie.
- Hej, co jest? - zagadnęła Ritz, wychodząc naprzeciw Em, siląc się na obojętność.
Najchętniej zostałaby w swoim gabinecie do końca świata, ale i tak wiedziała, że ją znajdą, więc wolała już wyjść.
- Och, lepiej ty mi powiedz - powiedziała Em, zakładając ręce na biodra i patrząc na nią groźnie.
- Dzwonił do nas doktor Evans - wyjaśniła Sarah, stojąca obok.
Cruz spojrzała na nią kątem oka, ale szybko odwróciła wzrok, bo widok kobiety, która sypiała z Bosco przyprawiał ją o obrzydzenie. Nie mogła myśleć o tym, że Bosco z nią... Niedobrze się jej robiło. Ale patrząc na nią wcale się Bosco nie dziwiła - długonoga blondyna z wielkim biustem. Zupełnie inna niż ona. Może marzył właśnie o takiej dziewczynie? W końcu zawsze miał słabość do blondynek.
- Masz nam coś do powiedzenia? - spytała Emily, wyrywając Cruz z rozmyślań.
- Nie, zupełnie nic. Po prostu zapomniałam do niego zadzwonić, to wszystko. Nic takiego - powiedziała jednym tchem i cofnęła się szybko do swojego gabinetu, bo nie mogła już znieść widoku Sary, po prostu nie mogła.
Emily poszła za nią. Weszła do środka i usiadła naprzeciwko niej.
- Cruz, rozmawiałam z nim. Powiedział, że miałaś przyjść dzisiaj do szpitala. Czemu tego nie zrobiłaś?
- A po co? To i tak nic nie da, więc możecie dać sobie spokój.
- Nie, nie możemy, bo dostaliśmy wezwanie.
- Nie wzywałam pogotowia.
- W porządku, jak chcesz. Musisz tylko podpisać papiery, że odmówiłaś przyjęcia pomocy. Ale najpierw z nim pogadaj - powiedziała, podając jej telefon.
- Nie mam ochoty.
Em jednak nic sobie z tego nie zrobiła tylko wybrała numer Evansa i podała słuchawkę Cruz. Ritza cicho westchnęła po czym rzuciła do słuchawki: "Tu Cruz." Lekarz od razu zaczął od porządnego wykładu i rzucił jej parę gorzkich słów, na które Cruz nie znalazła żadnej odpowiedzi. Na koniec usłyszała dobrze znane jej słowa: "Musi pani jak najszybciej znaleźć się w szpitalu."
- Po co?! - warknęła do słuchawki, zupełnie nie zważając na fakt, że słyszy ją zapewne pół komisariatu.
- Nie przyjadę, więc może pan sobie darować! Czemu? Bo nie zamierzam umrzeć w tym szpitalu! Mam to gdzieś! Nie chcę pana cholernej pomocy, która zniszczyła mi tylko życie, bo to pierdolone leczenie i tak nic nie daje, więc nie zamierzam go kontynuować, dotarło? Nie? To może powtórzę: Nie chcę się leczyć, okay? Nie! Nic mnie nie obchodzi jakiś cholerny przeszczep! Nie chcę tego, nie potrzebuję!
Rozłączyła się, nie słuchając już dalszych słów lekarza. Westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę, że słyszało ją pół komisariatu. Poczuła się trochę głupio, ale zaraz jej przeszło, bo teraz było jej w sumie wszystko jedno.
- Gdzie mam to podpisać, Em? - spytała, wskazując na papiery, w których odmawia przyjęcia pomocy.
- Cruz... - zaczyna Yokas, chcąc ją jakoś przekonać, że źle robi, ale Cruz tylko przerwała jej gwałtownie.
- Gdzie mam podpisać?!
- Tutaj - Emily wskazała miejsce przeznaczone na podpis, a Cruz szybko podpisała papiery.
Wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami. Po raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, że każdy na nią patrzy, bo wszyscy słyszeli jej rozmowę z lekarzem.
- Koniec przedstawienia! Wracajcie do roboty! - rzuca w stronę gliniarzy, a oni posłusznie wracają do swoich zajęć, wiedząc, że lepiej nie denerwować teraz Cruz.
- Cruz... - zaczął Bosco, ale ona tylko go wyminęła i wyszła z posterunku.

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: 06/06/20, 3:28 pm    Temat postu:

Widzę przypływ weny Wink
Heh, świetna odprawa Pino i ta rozmowa z Yokas Very Happy Ona jest detektywem, a on wysyła ją na siłę, żeby sobie pojeździła, a co tam! Very Happy

Oczywiście jak zwykle super. I czekam na więcej Wink

btw. zapomniałam się zalogować ;p

scu
Powrót do góry
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/20, 7:00 pm    Temat postu:

jak zwykle świetne Very Happy odprawa super, rozmowa z lekarzem mocna, ale kto zna Cruz wie ze nie bedzie chciala umrzec w szpitalu tylko na slozbiem:( Pino coraz bardziej mi sie podoba Very Happy moze beda razem Very Happy
ja na miejscu Cruz dalbym tej zdzirze w gębe Very Happy i po krzyku

czekam na wiecej choc coraz smutniej mi sie robi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/21, 12:28 am    Temat postu: Część czterdziesta druga

Słowo wstępne: Jestem wściekła!!! Bo ost. dużo piszę, korzystając z nagłego przypływu weny i napisałam już nową część, chcę ją dodać, a tu komp mi się zawiesza i wszystko szlag trafa!!! Evil or Very Mad Jestem zła. I musiałam pisać wszystko od nowa... Nie wyszło tak dobrze, jak za pierwszym razem, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba... Wink



Część czterdziesta druga


Ledwo jednak minęła próg wejścia na posterunek, poczuła jak ktoś łapię ją za ramię. Odwróciła się pewna, że za nią stoi Bosco. Ale to co, a raczej kogo, zobaczyła przed sobą kompletnie wytrąciło ją z równowagi. Sarah. Stała przed nią Sarah.
- Słuchaj, myślę, że naprawdę powinnaś iść do tego lekarza... - zaczęła.
Właściwie to nie wiedziała o Cruz nic. Kompletnie nic, poza tym, że jest sierżantem w 55-tym i jest z Bosco. Coś jeszcze obiło się jej o uszy o tym, że jest chora, ciężko chora, ale nie wiedziała nawet na co. Nie interesowało ją to. Ale kiedy zobaczyła smutek w oczach Bosco, kiedy tak na nią patrzył, nie mogła tego znieść i chciała zrobić wszystko, by ten smutek zniknął z jego twarzy. Co prawda to co łączyło ją z Bosco nie było czymś poważnym tylko przelotnym romansem, ale przy nim czuła coś czego nie czuła jeszcze przy żadnym facecie, a miała ich wielu. Dlatego pobiegła za Cruz. Zrobiła to dla Bosco. Nawet się nad tym nie zastanowiła, po prostu pobiegła za nią.
- Gówno mnie obchodzi co myślisz! - wrzasnęła w jej stronę i wyrwała rękę z jej lekkiego uścisku.
- Ale...
- Posłuchaj, głupia dziwko! - warknęła Cruz, nie mogąc się powstrzymać. - To, że mój BYŁY facet parę razy cię przeleciał nie daje ci żadnego prawa wtrącania się do MOJEGO życia, więc spierdalaj! - wykrzyczała jej prosto w twarz, tak głośno, że zapewne słyszał ją cały posterunek.
Cruz miała to jednak głęboko gdzieś. Nic ją to nie obchodziło. Szybko pobiegła do samochodu i wsiadła do auta, chcąc stamtąd zniknąć jak najszybciej. Emily patrzyła oniemiała to na Bosco, to na Sarę. Była w szoku, kiedy usłyszała to, co powiedziała Cruz. Zresztą nie tylko ona. Każdy był, delikatnie mówiąc, zaskoczony. I to bardzo zaskoczony.
- Uch... Wow... - szepnęła. - Brawo, Cruz! - zawołała za nią Em, zanim jeszcze zdążyła odjechać.
Uśmiechnęła się z politowaniem w stronę Sary. Wiedziała, że James musi czuć się strasznie, po tym co powiedziała Cruz, ale nic ją to nie obchodziło. Nawet się z tego cieszyła. Przecież nigdy nie lubiła Sary. Ot, kolejna pusta lala, która pcha się do łóżka każdemu facetowi. Coś jednak nią tknęło, kiedy zobaczyła w oczach blondynki coś na kształt łez. Szybko poszła za nią w stronę karetki, ale nie mogła powstrzymać się od uszczypliwych uwag przez całą drogę do stacji pogotowia.
- Nie trzeba było pchać się do łóżka zajętemu facetowi... - zaczęła.
- Na początku nie wiedziałam, że jest zajęty.
- Na początku... - powtórzyła za nią Em.
- Nic mi o niej nie powiedział, nawet nie wspomniał, że ma kogoś... - dziwiła się Sarah, opierając głowę na ręce.
- Niemożliwe, żebyś nie wiedziała, że Bosco jest z Cruz, wszyscy tutaj o tym wiedzieli i wiedzieli, że to coś poważnego.
- Najwyraźniej nie tak poważnego, skoro zaczął mnie posuwać - mruknęła.
- Ostatnio mieli trudny okres... - Emily zaczęła nieświadomie usprawiedliwiać Bosco, chociaż wcale nie chciała.
Była w szoku, że Bosco, jej kochany wujek, zdradził Cruz, którą przecież podobno tak kocha. I to jeszcze zdradził z tą krową, Sarą! Jak on mógł w ogóle zwrócić na nią uwagę?
- Domyślam się. Ta laska jest praktycznie chodzącym trupem. Umiera - powiedziała James, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Może, ale Bosco ją kocha. Naprawdę kocha, a ty musiałaś wpierdolić się w ich życie i wszystko spieprzyć!
- Wszystko było już spieprzone, kiedy się pojawiłam. Niczego nie zepsułam, bo nie było czego psuć, skoro niczego już między nimi nie było.
- Wiesz co? Ale ty jesteś głupia! - mruknęła tylko Emily, bo nie miała już siły, by powiedzieć coś jeszcze.
Gwałtownie zahamowała przed pogotowiem, tak gwałtownie, że Sara, która nie miała zapiętych pasów poleciała do przodu i prawie uderzyła głową o szybę. Em lekko się uśmiechnęła, bardzo z siebie zadowolona.

***

Danny pobiegł za Cruz. Nie wiedział dokąd jedzie, ale wiedział, że nie powinna być teraz sama. Wiedział, że nie radziła sobie z tą sytuacją, chociaż sama się do tego nie przyznawała, do swojej bezradności i bólu. Nigdy się nie przyzna. A powinna, bo tylko wtedy byłby w stanie jej pomóc. Sięgnął po telefon, by do niej zadzwonić. Cruz jednak nie odbierała komórki. Zaklnął cicho pod nosem i wykręcił numer Santiago, pewny, że tylko on będzie w stanie jakoś do niej dotrzeć. Przecież powinna się leczyć, powinna spróbować. Ale może już jej nie zależało? Nie miała Bosco, ani Santiago - była sama, nie miała dla kogo żyć. Niewiele myśląc pojechał na cmentarz, bo patrząc na zegarek i zdając sobie sprawę z tego jaki dzisiaj dzień był niemal pewny, że Cruz tam będzie. I nie mylił się. Siedziała przy grobie Lettie i kładła na nim białe kwiaty. Nie miał pojęcia jakie to były kwiaty, bo nigdy się na tym nie znał, potrafił jedynie odróżnić róże, ale wyglądały mu na lilie. Zresztą Cruz i Lettie zawsze je lubiły. Usiadł przy niej i chwilę zastanawiał się nad tym, co ma powiedzieć i czy w ogóle powinien coś mówić. Szybko doszedł do wniosku, że jeżeli Cruz będzie chciała z nim rozmawiać to pierwsza się odezwie. I zrobiła tak. Odezwała się. Danny nie mógł nadziwić się temu jak bardzo zmieniła się przez ostatni czas. Kiedy się z nią żenił była wesoła, spontaniczna, miła, delikatna... Potem coś w niej pękło, zapewne przez to, że ją zdradził, bo zrobiła się z niej zwykła suka - twarda i niedostępna. Może dlatego, że nie potrafiła już nikomu zaufać i mogła liczyć tylko na siebie? W końcu zdradzili ją jej najbliżsi - mąż i siostra. To musiało być dla niej straszne... Teraz jednak kiedy Danny tak przy niej siedział widział dawną Cruz - tą miłą i spokojną.
- Dziś mijają trzy lata... - zaczęła. - Trzy lata...
- Tak, wiem - powiedział tylko, kiwając głową. - Dzwoniłaś, kiedy umarła.
- Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć.
- Chciałem.
- Wiesz, że mijają też dokładnie trzy lata odkąd ja i Bosco po raz pierwszy... - zawiesiła na moment głos, zdziwiona tym, że znowu mu się zwierza i że znowu myśli o Bosco.
Danny nie wiedział. Skąd miał wiedzieć? Ale domyślił się.
- Niezłe pocieszenie po stracie siostry - rzucił, zanim zdążył ugryźć się w język.
Cruz zamilkła i spojrzała na nagrobek nieobecnym wzrokiem.
- Przepraszam - szepnął, kiedy zobaczył w jej oczach łzy.
- Niepotrzebnie. Masz rację. Byłam złą siostrą... Bardzo złą siostrą...
- Wcale nie, Cruz, nie mów tak - powiedział, starając się ją jakoś pocieszyć, gładząc ją uspokajająco po plecach.
- Nie, nie wiesz co się tam działo...
- Czytałem akta.
- To nie to samo. Nie było cię tam! To była moja wina... Nie potrafiłam o nią zadbać, ochronić jej ani jako siostra, ani jako policjantka. Nie potrafiłam nawet zadbać o samą siebie, bo gdyby nie Bosco... - urwała, zdając sobie sprawę z tego, że znowu myśli o Bosco.
Przypomniało się jej to jak Bosco odepchnął ją od płomieni, narażając własne życie, by ją ratować. Uratował ją. Nie raz... I nie dwa. Uratował ją wiele razy. Tak samo jak wtedy, kiedy zatrzymał ją przed wejściem do bazy Hollisa. Wiedziała, że gdyby jej nie powstrzymał zabiłaby się, naprawdę, była pewna, że to zrobi, ale Bosco ją zatrzymał. I wtedy wszystko się zmieniło.
- Nie powinnam o nim myśleć - powiedziała cicho.
- Może go kochasz? - Danny wzruszył lekko ramionami, jakby się nad tym zastanawiał.
- Wczoraj mówiłeś, że kocham Santiago - powiedziała Cruz, uśmiechając się lekko.
- Może kochasz ich obu?
- Może... - przytaknęła Cruz, poprawiając kwiaty na grobie.
Delikatnie dotknęła napisu na nagrobku. Leticia Cruz. Jej Lettie...
- Niedługo znowu się spotkamy, siostrzyczko - szepnęła prawie niesłyszalnie, tak cicho, że nawet siedzący obok niej Danny nie usłyszał tego, co powiedziała.
- Czuję to - dodała.
I naprawdę to czuła. Była tego niemal pewna.

***

Cruz podeszła do drzwi i otworzyła je, nawet nie patrząc przez wizjer. Nie chciała nikogo widzieć, ale wiedziała, że ktokolwiek to jest, a najprawdopodobniej był to Bosco, to i tak nie da za wygraną i będzie dzwonił do drzwi tak długo aż mu otworzy. Ku jej wielkiemu zdziwieniu w progu zobaczyła Santiago. Westchnęła ciężko na jego widok. Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem, ale jakoś nie potrafiła, zwłaszcza wtedy kiedy powiedział tym swoim delikatnym, ciepłym głosem:
- Cześć. Mogę wejść?
Cruz tylko kiwnęła głową i wpuściła go do środka. Była zdzwiona jego widokiem. Ostatni raz widziała go parę dni temu, podczas ich rozmowy. Wątpiła wtedy, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. Ale teraz stał przed nią, opierając się o kuchenny blat.
- Jest Bosco? - spytał, jakby mało go to obchodziło.
- Nie - zaprzeczyła tylko Cruz, nie dodając ani słowa więcej, bo nie chciała by Santiago wiedział, że się rozstali, bo bała się, że pomyśli, ze chce go wykorzystać, na zasadzie: jak nie Bosco, to ty. A przecież to nie była prawda.
- Co słychać? - spytał, siląc się na obojętny ton i wzruszając niedbale ramionami.
- Wszystko dobrze - skłamała, bo nie chciała, by wiedział o tym, że jej się pogarsza, bo bała się jego litości, którą pewnie by jej okazał, a tego nie chciała i nie potrzebowała.
- Taaa... A jak się czujesz?
Cruz popatrzyła na niego. Ich oczy na moment się spotkały. Oboje przebiegł ten sam przyjemny dreszcz, ale żadne nie okazało tego po sobie. Cruz wpatrywała się w Manny`ego dłuższą chwilę i już wiedziała, po prostu wiedziała, co tu robi. Wiedziała, że wie o tym, że jej się pogroszyło. I pewnie przyszedł tu po to, by przekonać ją do przeszczepu. Ciekawiło ją tylko jedno...
- Kto do ciebie dzwonił?
- Danny - odpowiedział Manny, po krótkiej chwili milczenia.
Cruz pokiwała tylko głową, uśmiechając się pod nosem. Powinna się tego spodziewać.
- Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, by nakłonić mnie na leczenie to od razu sobie daruj, bo i tak nic z tego nie będzie - powiedziała.
- Naprawdę myślisz, że przyszedłem tu tylko po to? - spytał, ale nie czekając na odpowiedź kontynuował. - Owszem, chciałbym byś zaczęła się leczyć, ale chciałem cię zobaczyć, bo tęksniłem za tobą. Ale chciałbym też byś poddała się leczeniu i przemyślała to wszystko jeszcze raz, Cruz. Kocham cię i zależy mi na tobie, nie chcę by cokolwiek ci się stało, chcę tylko byś nie cierpiała i była szczęśliwa, cokolwiek to znaczy... Ale proszę cię, przemyśl to jeszcze raz i nie bądź egoistką.
- Egoistką?
- Pomyśl o innych, pomyśl o mnie. Zależy mi na tobie. Nie wiem jak bym sobie dał radę bez ciebie, wiedząc, że się poddałaś i nie próbowałaś walczyć, bo ci nie zależało. Kocham cię i...
- Słyszałam to już setki razy, Manny - przerwała mu. - Mówił to Bosco, wcześniej Danny... Mówili, że mnie kochają, ale nigdy nic z tego nie wychodziło...
- Ale tym razem może wyjść, Cruz. Musi ci tylko zależeć tak mocno jak mi... Wtedy może się udać - powiedział cicho, podchodząc do niej i biorąc jej twarz w swoje dłonie.
- Naprawdę cię kocham i przerpaszam za to, co powiedziałem ostatnio. Poniosło mnie. Byłem wściekły i nie wiedziałem, co gadam - tłumaczył, patrząc jej głęboko w oczy.
Tak głęboko, że Cruz spuściła wzrok, bo nie mogła znieść jego przenikliwego spojrzenia.
- Ale cię kocham - powtórzył, a ona mu uwierzyła. Uwierzyła.
- To nie wszystko, Manny... - szepnęła, gładząc go delikatnie po policzku.
- Jasne, wiem. Bosco. Wiem. Dlatego nie chcę cię naciskać. Zrobisz, co zechcesz - powiedział, odsuwając się od niej lekko.
Nadal jednak był blisko. A Cruz popatrzyła na niego i chyba po raz pierwszy tak mocno zastanawiała się nad tym, którego z nich kocha bardziej - Bosco czy Santiago. Teraz bez wahania powiedziałaby, że Santiago, ale bez przerwy myślała też o Bosco. Ale przecież on ją zdradził. A Manny nigdy by tego nie zrobił. Nigdy. Powinna wykorzystać szansę, kolejną i najprawdopodoniej ostatnią szansę, jaką daje jej Santiago, nawet jeśli mieliby być razem przez tydzień.
- O jakim Bosco mówisz? - powiedziała tylko, po dłuższej chwili milczenia, uśmiechając się do Santiago.
Manny odwzajemnił uśmiech i bardzo długi i namiętny pocałunek Cruz...

CDN...
by
Cruz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/21, 4:51 pm    Temat postu:

O jeeej Very Happy Koniec jest przesłodki.. i smutny ze względu na śmierć Cruz. Ja myślę, że oni mimo wszystko powinni być razem. Oni, czyli Cruz&Manny.
Dobre było, jak Cruz nawrzucała tej blondynie ;] Sarah, tak? Aj, nie lubię babska Very Happy

A co do zawieszania się kompa, to jestem na to strasznie uczulona... Nienawidzę tego, więc nie dziwie się, że i ty się wkurzasz. Ale fick super, jak zawsze Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/21, 6:45 pm    Temat postu:

nie no super extra i w ogole. koncowka wymiata i to jak Cruz wydarla sie na Sarah cool Very Happy i podobalo mi sie zachowanie Em szczególnie z Tym chamowaniem przed szpitalem Twisted Evil

Scully napisał:
O jeeej Koniec jest przesłodki.. i smutny ze względu na śmierć Cruz.


Hej Scu przeciez ona jeszcze nie umrala Very Happy ale wiem ze to juz bliskie Sad

a co do zawieszania to ja tez tak mam dlatego pisze w word'e i potem kopiuje u wrzucam na forum. a co 5 minut robie zapisz Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scully
Kapitan



Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 1112
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kozienice

PostWysłany: 06/06/21, 9:27 pm    Temat postu:

wiem, że nie umarła i pewnie nie umrze (ale znając ją, to ja bym ją chętnie uśmierciła xD) huh, no mniejsza Wink

Ja też piszę w wordzie, bo komp zawiesza mi się minimum co 7 minut. Norma. I zapisuję pliki co jeden wyraz Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/21, 11:16 pm    Temat postu:

yeah word rulez Very Happy wlasnie zaczelam odpisywać na Twoja wiadomośc i mi sie komp zwiesil Very Happy super kocham to Confused

Scully napisał:
ale znając ją, to ja bym ją chętnie uśmierciła xD


nie no wiesz co ?? ja bede plakac jak ona umrze bo ja uwielbiam


Osioł ze Shreka napisał:
"Zraniłeś mnie stary, zranilas zes mnie na wskros Very Happy"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cruz
Szef Biura



Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 3297
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ziemia-Europa-Polska-woj. kujawsko-pomorskie-Bydgoszcz

PostWysłany: 06/06/21, 11:19 pm    Temat postu:

scully napisał:
wiem, że nie umarła i pewnie nie umrze

Scu, czemu myślisz, że nie umrze? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cortez
Porucznik



Dołączył: 03 Maj 2006
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: 06/06/21, 11:24 pm    Temat postu:

Cruz napisał:
Scu, czemu myślisz, że nie umrze?



ja myslę ze niestety umrze. tak cos czuje . przeciez bez przeszepu nie ma szans a w tym stadium i przeszczep moze nie pomuc. no i milosc Mannego jej nie wskrzesi Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Third Watch - Brygada Ratunkowa Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 11 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin